Empyrion był pierwszym oprócz Boga, który zobaczył Pustkę. Dostrzegł jej moc, widział jak wiele się w niej kryje, on też pokazał swoim zbuntowanym braciom rytm serca, rytm który wprowadzał w trans, będący jak droga do wewnątrz siebie. Pozwalał on odkryć niewidoczne połączenie. Prawdę o tym, że wszystko, co zostało stworzone, Bóg wynurzył z ciemności pustki.

 

Ciemność nie była zła ani dobra. Ciemność była jedynie antytezą światła. Pustka była równie twórcza co Boska doskonałość. Jej kreatywność była jednak skierowana do wewnątrz. Kiedy Demiurgowie to zrozumieli, postanowili sami rozpocząć swoje dzieło stworzenia, ponieważ ich natura była bliska natury Boga. Choć nie zdawali sobie z tego sprawy, Oni także zapragnęli powołać do istnienia swoje dzieci.

 

Zamieszkali pośród ludzi i elfów, wybierając jednak na swoje siedziby miejsca ustronne i trudno dostępne. Początkowo ich zamiar kreacji był jedynie myślą, która, przekazywana z umysłu do umysłu, rosła w siłę. Aż przyszedł odpowiedni czas.

 

Nocą poprzedzającą pierwszy dzień roku, który rozpoczynał się w ciemnościach, zgromadzili się Demiurgowie w Dolinie Faad.

 

Dymy ciężkich, duszących kadzideł wzniosły się ku niebiosom. Zrzucili swoje szaty i stanęli w kręgu tak, jak ich stworzono. Nagość pozwalała im pełniej odczuć swoją esencję, a odrzucenie szat oznaczało odrzucenie wszystkiego co zewnętrzne i błahe, co wiązało ich z jednostkowymi dążeniami. Mieli przecież wykrzesać z siebie boską moc, z której utkano ich serca.

 

Rozpoczęli szeptem przekazując sobie wizje klucze, wizje które przez lata w nich wyrosły lub które wyłowili we śnie z pustki i chcieli zamknąć w stworzeniach. Zasiedli potem wszyscy w kręgu, a cisza zapadła pośród nich. Zasiedli wszyscy, a ciemność zagościła między nimi.

 

Trwało to długo nim Empyrion pierwszy podał rytm. Rytm który inni wystukiwali na swoich ciałach. Uderzali rękami w nogi, pstrykali, tupali, klaskali, dotykali siebie nawzajem w rytm, włączali się w falę. Głaskali się i dotykali, przekazywali sobie przyjemność i iskrzącą fascynację...aż zaczęła ich otaczać aura, zdawało się, że powstaje ona z ich rozkoszy, zachwytu i miłości.

 

Ten widok był tak piękny, że ktokolwiek go zobaczył długo jeszcze w sercu czuł to szczęście, jakie towarzyszyło Demiurgom w akcie stworzenia.

 

Tak oto poprzez wizję, dźwięki, dotyk i rytm uruchomili Demiurgowie swoją magię tworzenia. Pustka wypełniła całą przestrzeń między nimi, ciasno przylgnęła do ich ciał, wypełniła ich umysły. Czuli jak wypełnia ich lepka, słodka głęboka czerń, czerń dusznej rozkoszy.

 

Mimo to nie przestawali snuć swojej wizji i właśnie z niej, po środku kręgu pojawiła się pierwsza eteryczna szara postać. Pierwszy cień.

 

Był widzialny jak cień a jednocześnie niematerialny jak cień, i właśnie dlatego Demiurgowie nazwali go Cieniem. Cień był inteligentny i rozmowny, jego siłę stanowiły słowa. Potrafił nimi czarować, tworzyć iluzje, bałamucić zmysły.

 

Po narodzinach pierwszego, który sam siebie nazwał Zan, Demiurgowie poczęli powoływać do istnienia wielu jego braci. Od razu pokochali swoje dzieci, obdarzone możliwością zmysłowego doświadczania i melodyjną, piękną mową. Demiurgowie chcieli by Cienie zamieszkały pośród nich i proponowali im pomoc w poznawaniu świata. Lecz ich dzieci były niepokorne jak oni sami i grupami po kryjomu opuszczały swoich stwórców by udać się do ludzkich i elfich siedzib. Pociągał ich gwar i zgiełk tych miejsc, a przy tym byli tak bardzo wrażliwi na piękno. Ich otwartość i wrodzony wdzięk pozwoliły im znakomicie odnaleźć się pośród innych stworzeń.

 

Od tamtych czasów Demiurgowie sprzyjają Cieniom, a sprytnie Cienie korzystają z tego z wrodzonym wdziękiem.

 

Tylko jedna rzecz nie dawała spokoju Demiurgom, tylko jedna skaza na ich dzieciach sprawiała, że w ich mniemaniu, nie były one tak doskonałe jak dzieci Boga.

 


Cienie nie posiadały i nie pragnęły stałego ciała. Materializowały się tylko w ciemności, w obliczu Pustki z której przyszły na świat. W słońcu, w świetle stawały się eteryczne i na wpół obecne. Ich zewnętrzna struktura odpowiadała ich wewnętrznej subtelności, ciało było dla nich zbyt ciężkie i obarczone wieloma wadami. Demiurgowie ze swoim boskim uporem nie słuchali swoich dzieci. Przyszedł dzień, w którym postanowili na własną rękę naprawić to, co uznawali za swą porażkę.

+