Pierwszy golem pokazał się światu o świcie, kiedy pomarańczowe zorze spowijały horyzont i przyniósł ze sobą potężne zmiany. Zmiany, których żadne stworzenia nie były w stanie przewidzieć, a które na zawsze odmieniły ich losy.

 

Oto człowiek dzięki swojej inteligencji i sprytowi zwiódł żywiołaka zamykając go w mechanizmie. Ograniczył to, co dotychczas było nieograniczone, nadał temu nowy kształt i skonstruował nową istotę.

 

Skończyła się pierwsza Era, czas harmonii, łagodności i wzrostu.

 

Czas radości, która wypełniała Stwórcę i stworzenie, czas błogości.

 

Łup, łup, łup. Ciężkie mechaniczne nogi miażdżyły zielone źdźbła traw, owady w popłochu uciekały od kroczącego niezdarnie monstrum.

 

Zdawało się, że hałas jaki czynił Golem był tym większy, że wszystko wokół trwało w ciszy poranka, ludzie w zachwycie nad swoim stworzeniem, a inne dzieci Boga w przerażeniu pomieszanym z zazdrością.

 

Cisza jaka zapadła nabrzmiewała gniewem, złością, zawiścią i dumą, był w niej tygiel sprzecznych uczuć, które dopiero się przebudziły. Napięcie wypełniało przestwór.

 

Pierwsze zareagowały zranione do żywego żywioły, rozhuśtały niebo, z którego lały się strugi wody, pioruny raz po raz rozdzierały chmury. Woda i wiatr wyły i szarpały się w rozpaczy. Potem wystrzeliły wulkany, topiąc skały i gniotąc góry. Niszcząc wszystko co stanęło na ich drodze. Wiatr, Woda, Ziemia, Ogień, Drzewa wstrząsnęły światem.

 

Na ten szalony taniec niepokoju odpowiedziały Aiony.

 

Kiedy zobaczyły dzieło człowieka, zbudowane z jego trudu, myśli, ciężkiej pracy i sprytu, dotychczas jednomyślne, rozpierzchły się na różne strony, pierwszy raz doświadczyły strachu rozproszenia i pierwszy raz dostrzegły, że one także są osobne, choć dotychczas nie miały poczucia indywidualności. Ta świadomość osobności niektóre z nich przeraziła, a innym uświadomiła własną odrębność i możliwość egzystencji równie bogatej jak egzystencja Boga.

 

Wyczuwając pomieszanie w szeregach Aionów pierwszy z nich Serapis, którego Bóg stworzył na początku i który przewodniczył innym, zaintonował pieśń. Jego głos przenikał przestrzeń i wkrótce do niego dołączyły się inne głosy. Moc tych głosów podtrzymywała świat w harmonii. Ktokolwiek słyszał jej melodię czuł jak każda cząstka jego ciała i duszy drży, jak wyrywa się by zjednoczyć się ze Stwórcą.

 

Ale tym razem pieśń Aionów zabrzmiała inaczej... jakby fałszywie.

 

Zaczęło się to za sprawą Empyriona, to on zamiast podchwycić linię melodii, jak to robił zazwyczaj, pierwszy raz dostrzegł przerwy między dźwiękami, a pustka pociągnęła go ku sobie.

 

Najpierw zaśpiewał kierując głos w tę nicość, odczuł spełnienie w tym działaniu, pragnął doświadczać pustki, więc ponownie zaśpiewał obok dźwięku. A porwani jego charyzmą niektórzy Aionowie, będący niepewni i zaniepokojeni dołączyli doń.


Pierwsza grupa Aionów pod wodzą Serapisa słysząc fałsz w pieśni zareagowała gwałtownie. Zaśpiewała jeszcze głośniej wznosząc się ku niebiosom i całą siłę swojego śpiewu kierując przeciw Empyrionowi i jego poplecznikom. Jakby chcąc zakrzyczeć, zagłuszyć odszczepieńców.

 

Lecz Ci którzy spojrzeli w Pustkę nie cofnęli się, ale spletli się w uścisku ramion otaczając chór Serapisa. Już nie śpiewali, milczeli. I w tym nienośnym milczeniu wpatrywali się w swoich braci Aionów. Ich siła myśli, upór i wolność była trudna do wytrzymania. Wierni starej pieśni Aionowie czuli siłę heretyków.

 

Niektórzy mówią, że trwali tak wpatrując się w siebie w tym pojedynku Pieśni i Ciszy wiele tysiącleci, inni znów twierdzą, że to był zaledwie moment. Nie istotne ile trwało to starcie niepojętej lojalności z Boskim planem a odkrywczym, niebezpiecznym wyzwaniem indywidualności. Wpatrywali się w siebie, jakby ich wizje, ich myśli wzajemnie próbowały się zdominować, zatrzeć. Ale nie było w nich wrogości. Raczej wielkie zaskoczenie. Nie wiadomo, co zobaczyli nawzajem w sobie Aionowie i ich zbuntowani pobratymcy. Łącząca ich boska esencja sprawia, że są tak do siebie podobni, że nie mogą żywić do siebie żadnych nieprzyjaznych zamiarów.

 

Nie było wygranych ani przegranych, zwolennicy Empyriona odeszli w ciszy, ku zabudowaniom zamieszkanym przez ludzi.

 

Aiony ponoć od tamtego czasu nie brzmią już tak wspaniale, jakby część ich radości odeszła wraz z braćmi którzy wybrali wierność sobie.

 

Zbuntowani mieli świadomość swojej indywidualności i wiedzieli, że potrafią tworzyć. Nie byli już Aionami, a wkrótce przyszło do nich nowe imię. Demiurgowie, wieczni stwóry.

 

Zdecydowali wspólnie, że nie będą już śpiewać i choć mieli pełne mocy głosy nigdy ich nie używali jak Aionowie. Nie robili tego, by nie wracać do swej poprzedniej natury. Od tamtej pory tworzą w milczeniu, i tylko cisza i rytm są ich magią i emanacją mocy, która w nich drzemie.

 

+