Po co był Hardkon?
Mniej więcej w połowie Hardkonowej historii, czyli po tak sympatycznej, jak kameralnej edycji 2011 zrozumieliśmy dwie bardzo ważne rzeczy. Po pierwsze, coś chyba robimy dobrze. Po drugie, coś ewidentnie robimy źle.
Z jednej strony, kiedy konwent się skończył, wszystkim żal było wyjeżdżać. Bawiliśmy się razem przednio i nie mogliśmy się doczekać następnego razu. Kilka ekip przywiozło kompletnie odjechane gry, które wyszły naprawdę świetnie. Zachłyśnięci byliśmy też jeepformami i rozegraliśmy ich z tuzin.
Z drugiej strony, grupa dzieląca te uczucia liczyła około 40 osób. Hardkon ewidentnie się kurczył. Nie zasilał już jego szeregów TIR, czyli Trójmiejska Inicjatywa RPGowa. Co więcej, patrząc na dane uczestników na liście akredytacyjnej w ogóle trudno byłoby odgadnąć w okolicy jakiego miasta odbywa się ta impreza.
Podsumowując: robiliśmy fajną imprezę z fajnymi grami i z jakiś niezrozumiałych względów ludzie nie chcieli na nią przyjeżdżać. Taka sytuacja. Robiliśmy larpy na innych konwentach, tłumaczyliśmy wszystkim dookoła jak u nas jest fajnie, a mimo to odnotowywaliśmy frekwencyjną porażkę. Co robiliśmy nie tak?
I wtedy obejrzeliśmy tą prelekcję Simona Sineka. Odpowiedź stała się jasna.
Wszystko.
Kiedy Hardkon narodził się w naszych głowach, odpowiedź na pytanie „dlaczego?” była prosta.
„Bo chcemy mieć na Pomorzu duży konwent larpowy, taki fajny jak Orkon i Flamberg.”
Z tego też powodu nasza komunikacja z potencjalnymi uczestnikami ograniczała się do przekazywania dwóch prawd:
1. Hardkon jest jeszcze mały, ale niedługo na pewno będzie ogromny i potężny.
2. Hardkon jest fajny. Serio, naprawdę fajny.
Zastanawiające, że tak długo nie potrafiliśmy spojrzeć z boku na to co robimy. Dostrzeglibyśmy wtedy, jak beznadziejne były nasze wysiłki. Postanowiliśmy więc odrobić pracę domową i spróbować jeszcze raz, słuchając rad Simona.
Przeanalizowaliśmy silne i słabe strony naszej imprezy, by spróbować przekuć niedoskonałości na wyjątkowości. Zamiast serwować nijakie frazesy, postanowiliśmy podarować Hardkonowi historię. Brzmi ona tak:
Czasem pojawia się pomysł na grę, której nie da się poprowadzić na zwykłym konwencie. Trudno też organizować osobną imprezę, aby poprowadzić jeden larp. Poza tym, nie każdy lubi eksperymenty i trudno znaleźć w jednym miejscu dobrych graczy, których kręcą niesprawdzone i nietypowe koncepty. Przydałaby się impreza, która gromadzi takich ludzi, oferując jednocześnie logistykę na dobrym poziomie. W sumie, takie miejsce już jest. To Hardkon.
Od tamtej pory wszystko się zmieniło.
Hardkon rósł z roku na rok, stał się marką coraz bardziej rozpoznawalną i coraz lepiej postrzeganą. Przeanalizowaliśmy nasze listy akredytacyjne i okazało się, że mamy około 80% współczynnik powrotów, a liczba nowych uczestników to ok 50% frekwencji poprzedniej edycji. Innymi słowy: ludzie przyjeżdżali do nas co roku, o ile życie im na to pozwoliło, a co druga osoba zdecydowała się zabrać kogoś nowego ze sobą.
Dla nas oznaczało to, ze nareszcie robimy wszystko dobrze. Wyszliśmy na prostą, która szybko okazała się ostatnią.