Mżyło już od dłuższego czasu i pod stopami Lidii szeleścił wilgotny dywan złocistych liści. Jej ubranie całkiem przemokło, a wokół nie było żadnego śladu Magdy, ale nie poddawała się. Wiedziała, że siostra musiała zaginąć właśnie tutaj, w tym starym, zaniedbanym parku rozpościerającym się wokół zrujnowanego dworku szlacheckiego.

‘Już czwarty dzień’, pomyślała z rozpaczą. ‘Co się może z nią dziać od czterech dni?...’

Otarła dłonią twarz mokrą od mżawki i od łez. Czuła się winna. To przecież ona pokazała Magdzie ten skrót. Ale nie myślała, że dziesięciolatka pójdzie na wieczorny spacer z psem właśnie tam…

Nagle za kępą krzaków, bezlistnych o tej porze roku, dostrzegła jakiś niebieski kształt, odcinający się wyraźnie od intensywnie żółtych liści. Ruszyła w tamtą stronę, potykając się co chwilę, nie zwracając uwagi na drapiące gałązki krzewów, które były po drodze. Przedmiot wydawał się znajomy i w miarę zbliżania się czuła coraz większe napięcie. Wreszcie dopadła do sterty liści. Tak, to był szalik Magdy! Radość ze znaleziska natychmiast ustąpiła fali paraliżującego strachu. Szalik był cały w strzępach.

Lidia osunęła się na kolana, z jej ust wydobył się cichy szloch.
- Magda… Gdzie jesteś?...
Odpowiedział jej tylko cichy szelest kropel uderzających o liście
-  Oddałabym wszystko, byle cię odnaleźć... Wszystko...
Nagle usłyszała za sobą głos.
- Czyżby? – odwróciła się gwałtownie. Niedaleko niej stał, opierając się na pięknie rzeźbionej lasce, starszy mężczyzna ubrany w staroświecki garnitur. Nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek widziała go w okolicy.
- Kim pan jest? – zapytała, podnosząc się powoli.
- Nie bój się, dziecinko, nic ci nie zrobię. Jestem ogrodnikiem, opiekuję się tym parkiem.
- Nigdy pana tutaj nie widziałam – wyjaśnienie w ogóle jej nie uspokoiło.
- Nie wychodzę często ze swojego pokoiku. Chyba, że zajdzie taka potrzeba. Tak jak teraz.
- Nie widział pan ostatnio w pobliżu dziewczynki, około 10 lat, długie włosy zaplecione w warkocz, zielona kurtka… – w Lidię wstąpiła odrobina nadziei. Ten człowiek mógł pomóc jej odnaleźć siostrę.
- Tak, była tutaj. Ale cóż, bieganie po tak starym parku i skakanie po drzewach bywa niebezpieczne... – mężczyzna powoli zaczął się zbliżać. – Można się zaplątać w jakimś gąszczu, oj tak...
- Czy coś się jej stało? – serce biło jej jak oszalałe. Bała się odpowiedzi, którą mogła usłyszeć.
- Coś tak, ale nie bój się, zaopiekowałem się nią – uśmiechnął się. Był to dziwny uśmiech, jeden z takich, jakie potrafią przerazić, takich, od których przechodzą ciarki na plecach. Takich, jakie mogą pojawiać się tylko na twarzach sadystów, gdy zbliżają się do bezbronnej ofiary. Ale Lidia była zbyt skupiona na losie siostry, żeby to zauważyć.
- Proszę, niech mnie pan do niej zaprowadzi!
- Oczywiście, dziecinko... Tylko obiecaj mi jedno. Obiecaj, że póki nie wydobrzeje, będziesz się nią opiekowała i nie odstąpisz jej na krok. Inaczej stracisz ją na zawsze – mężczyzna z dziwnym błyskiem w oczach wyciągnął do niej rękę. Dziewczyna, nie zastanawiając się ani chwili, podeszła i uścisnęła ją.
- Oczywiście, obiecuję! Proszę, chodźmy już – spojrzała w jego oczy z bliska. Dopiero teraz spostrzegła ich dziwny, obcy chłód. Przez natłok myśli i emocji związanych z siostrą zaczęło przebijać się jeszcze jedno odczucie: lęk. Dojmujący, zimny lęk. Lęk wiecznej samotności i bezradności… Chciała wyszarpnąć swoją dłoń, ale mężczyzna trzymał ją mocno. Uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Już prawie jesteśmy…
Lidia poczuła nagłą senność, powieki same jej opadły, ziemia zakręciła się…
Obudziła się niemal natychmiast. Mężczyzna już jej nie trzymał. Stał nad nią uśmiechając się szeroko. Wyglądał teraz zupełnie inaczej, jakoś nieludzko… Lidia zerwała się na równe nogi, próbując odsunąć się jak najdalej od niego, ale potknęła się przy tym i upadła. Podłoże było bardzo twarde, a roztrącone przez nią liście zabrzęczały cicho. Do wpatrzonej z przerażeniem na obcą istotę dziewczyny dotarło to dopiero po chwili. Zabrzęczały. Szybko rozejrzała się dookoła.

Ziemię pokrywał dywan złotych liści. Dosłownie złotych. A w miejscu delikatnych, przerzedzonych krzaków, przez które się przedzierała, gdy zobaczyła szalik Magdy, były gęste zarośla – grube, powykręcane, zdrewniałe łodygi z długimi kolcami.


Lidia zamarła w przerażeniu. Wśród tych krzaków, z powbijanymi gdzieniegdzie kolcami, utrzymywana w pionie nie wiadomo jaką siłą – wisiała nieprzytomna Magda. Zaczęła pełznąć w jej stronę, kalecząc trzęsące się ręce o kolce i brzegi liści. Wędrówka zdawała się trwać całą wieczność... Krew i łzy zalewające oczy, strzępy kurtki plączące się wokół jej kończyn, piekące rany od kolców, których już nawet nie miała siły omijać ani odchylać...

Dotarła. Kolce wbite w ciało Magdy wyglądały groźnie, z ran pulsującymi strumyczkami wyciekała krew. Lidia zaczęła szarpać się z gałęziami, próbując odłamać kolce, nie wyciągając ich przy tym, żeby nie przyspieszyć utraty krwi, ale były zbyt twarde. Zrozpaczona, spróbowała wyciągnąć jeden z kolców. Wyszedł zaskakująco łatwo, ale stróżka krwi Magdy powiększyła się niebezpiecznie.

'Jeśli będę wyciągać je dalej, Madzia się wykrwawi...'. Lidia rozejrzała się bezradnie. Tajemniczy oprawca jej siostry stał wciąż w tym samym miejscu, przyglądając się z zaciekawieniem.

I nagle wiedziała, co musi zrobić. Przyciągnęła do siebie gałązkę z kolcem, który jeszcze przed chwilą przekłuwał bark siostry. Wzięła głęboki oddech, zamknęła oczy i wbiła go pod swój obojczyk. Ból kompletnie ją zamroczył, osunęła się bezwładnie na ziemię, w oddali, jakby zza ściany, słyszała okrutny śmiech... W końcu odzyskała władzę nad swoim ciałem i podniosła się. Rana w barku Magdy zasklepiła się.

Lidia uśmiechnęła się gorzko. 'Siedem kolców... Dam radę...'.

***

Przed oczyma widziała morze czarnych i zielonych gwiazd. Cały czas zmieniały swoje położenia, przechodząc płynnie w niepokojące wzory. 'Ostatni kolec...'

***

Fale ostrego bólu powoli zlewały się w jednostajne, nieznośne odczucie. Słyszała przytłumione odgłosy rozmowy. Otworzyła oczy. Przez mgłę widziała rozmawiających. Starszy mężczyzna klęczący przy leżącej dziewczynce. Nie mogła sobie przypomnieć, kim są, co to za miejsce, ani nawet, kim jest ona sama, ale gdy zobaczyła, jak mężczyzna pomaga dziecku wstać, poczuła nieokreślony niepokój. Dziewczynka stała do niej tyłem. Było w niej coś znajomego, coś dobrego. Ale mężczyzna...

Jakby słysząc jej myśli, odwrócił głowę w jej stronę i uśmiechnął się. Pamięć wróciła wraz z falą przerażenia.
- Chodź dziecko, odprowadzę cię do domu – mężczyzna zwrócił się do Magdy i poprowadził ją ścieżką. Lidia chciała krzyknąć, ale z jej ust wydobyło się zaledwie ciche westchnienie. Siostra oddalała się, aż w końcu zniknęła między drzewami.
Lidia czekała. Wiedziała, że nie umrze szybko.

Autor: Zuzanna Borzymowska


rank website on google @ google seo rank website on google, google seo. rank website on bing @ bing seo Rank website on bing, bing seo. google knowledge graph @ knowledge graph Google knowledge graph, knowledge graph. google @ sitelinks Google sitelinks. Ctr manipulation tool @ ctr manipulation @ ctr manipulation service ctr manipulation tool, ctr manipulation, ctr manipulation service. ranking factors in google @ google ranking factors Ranking factors in google, google ranking factors. increase website ctr@ website ctr@ website ctr in google Increase website ctr, website ctr, website ctr in google. bad seo backlinks @ good seo backlinks Bad seo backlinks, good seo backlinks. google suggestions @ google autocomplete Create google suggestions, google autocomplete.
+